Wg mnie jeden z najlepszych hiszpańskich horrorów. Do dziś mam ciarki na widok Tomasa w tej masce. Po prostu bomba !
Na pewno był straszniejszy od większości amerykańskich "horrorów" opierających się na tym samym schemacie.
Czy ja wiem? Fakt, trudno trafić na horror, który byłby naprawdę oryginalny, a poza tym ja generalnie od dawna już nie boję się filmów, ale w Sierocińcu autentycznie nie dostrzegłem nic strasznego. Dziecko w masce było raczej takie "creepy" ale niekoniecznie straszne. Podstawową rzeczą, która moim zdaniem wyklucza ten film jako horror jest to, że tam nie ma tak naprawdę żadnego "czarnego charakteru", czy zagrożenia. Zero potworów, morderców, groźnych zjawisk paranormalnych, czegokolwiek. Duchy dzieci w ogóle nie są niebezpieczne, a wręcz przeciwnie, od samego początku dobrze życzą bohaterom i starają się im pomagać.
A opiekunka w sierocincu? Ona była przecież czarnym charakterem. W tym filmie jednak to klimat i fabuła były najstraszniejsze i za to go cenie. Bez zbędnej krwi i naciąganych momentów. Wg mnie taki właśnie powinien być horror.
No to się nie zgadzamy, cóż poradzić :D Opiekunkę faktycznie można chyba uznać za czarny charakter tego filmu, ale bezpośrednią styczność z głównymi bohaterami miała ona chyba raptem 3 razy (z 10 minut czasu ekranowego) i nie była dla nich zagrożeniem, więc trudno raczej się jej bać. A dla mnie właśnie fabuła, o ile stosunkowo ciekawa i dobrze napisana i klimat, który też był w miarę na poziomie mimo wszystko nie wystarczały, żeby uznać film za horror, czy stworzyć jakieś napięcie w czasie oglądania. Już po kilku pierwszych scenach z udziałem "przyjaciół" chłopca czułem, że te duchy nie są groźne i nie życzą nikomu źle, więc nie miałem powodu, żeby obawiać się ich kolejnych "występów", więc czar Sierocińca jako horroru prysnął.